Gdańsk, to wietrzne miasto. Nie wszyscy kochają wiatr. Jego porywy burzą misterne fryzury, wciska się on pod omotane czapki i szale, sypie piaskiem w oczy.
Czy można lubić wiatr? Pewnie że tak, można nawet urządzić ,,Święto Wiatru”. Tak też zrobiła ulica Ojcowska – społeczność ,,lekko zakręconych” ludzi, którzy mają pomysły, energię i nie lubią nudy.
W sobotnie popołudnie (5.X) spotkali się duzi i mali, młodsi i starsi na ulicy, by wspólnie budować latawce. Warsztaty były zorganizowane niezwykle profesjonalnie, produkty i półprodukty wcześniej przygotowane w rękach międzypokoleniowych drużyn przybierały formę kolorowych latawców.
Pracowali mama z synem, dziadek z wnuczką, sąsiad z sąsiadką… wspólnie, bez rywalizacji z uśmiechem na twarzy. Najmłodsi mieszkańcy ulicy budowali wiatraczki, które rewelacyjnie łapały wiatr w kolorowe skrzydła.
W trakcie pracy, by nikt nie opadł z sił pojawił się prowiant, wzmocnił on uczestników, którzy tworząc wietrzny korowód powędrowali na łąkę na Cygańskiej Górze.
Tam już głównym bohaterem był wiatr, który porywał, unosił, kręcił i gonił ,,Ojcowskie” latawce i wiatraczki.
Ale to nie wszystkie atrakcje, można było poczuć moc wiatru puszczając i sterując latającymi skrzydłami pod czujnym okiem profesjonalisty – instruktora kitesurfingu.
Zachód słońca uciszył wiatr i zmęczeni bohaterowie wrócili na ulicę, gdzie na polance czekało ognisko. Rozpoczęła się ogniskowa biesiada, podczas której dokładnie omówiono sukcesy i porażki w budowie i puszczaniu latawców. Okazało się, ze wśród seniorów znalazł się wieloletni instruktor budowy modeli i latawców. Jego opowieści wzbudziły takie zainteresowanie, że to nie jest koniec przygody ul. Ojcowskiej z wiatrem i latawcami. Mieszkańcy spotkają się ponownie na warsztatach, by udoskonalić swoje latawce, zbudować nowe modele i puszczając je dalej zaprzyjaźniać się z wiatrem.
Wietrzne pozdrowienia z ul.Ojcowskiej ślą jej mieszkańcy.
Impreza współfinansowana jest ze środków Miasta Gdańska. Dziękujemy za wsparcie.